A u mnie w Gdyni wygląda to tak, że co roku muszę przynieść do swojej karty zaświadczenie od endokrynologa, oczywiście z NFZ chociaż za wizytę bierze tyle samo co prywatny (płatny lekarz z NFZ po prostu kuriozum :/), mając takie zaświaczenie, które jest ważne przez rok (równo) mogę przychodzić zostawiać info i lekarz wypisuje maksymalną ilość leku na 100 dni czyli przy zamaskowanej przy mnei dawce (biorę 2xdawkę aerozolu mówię, że 3x/dobę) dostaję 5 opakowań

.
Wolę już coroczną walkę o zaświadczenie niż walkę co miesiąc w przychodni po marne opakowanie leku.
I pomyśleć, że coś takiego nam zgotowali. Mam wrażenie, że niedługo będzie potrzebne zaświadczenie od lekarza aby podłączyć człowieka do respiartora czy innego sprzętu ratującego życie. W moim przypadku tak to wygląda. Od zdiagnozowania choroby nigdy nie miałam przerwy w dostawaniu leków ponieważ ja nie mam części przesadki mózgowej odpowiadjącej za gospodarkę wodną, jak zachorowałam to właśnie moczówka uratowała mi życie i pomogła mnie szybko zdiagnozować (wtedy to nie ona była największym problemem).
Więc u myślę, że poprostu jesteśmy tak małym gronem w naszym kraju, że wszyscy mają nasz gdzieś, a głównie chodzi poprostu a dostępność niezbędnego nam do funkcjonowania leku.
ależ się rozpisałam
pzdr Ola